TOP 5: Ulubione seriale stycznia
1. Dynastia - Osoby, którym brakuje czegoś w stylu "Plotkary" na pewno zadowolą się tym rebootem znanego już wcześniej serialu "Dynastia". Przepych, pieniądze, przepiękne stylizacje - tak w trzech słowach można opisać nowe losy rodziny Carringtonów. Mimo że serial nie jest najwyższych lotów, to niesamowicie wciąga i chce się go oglądać więcej i więcej. Ja pierwszy sezon pochłonęłam dosłownie jednym tchem. Możecie obejrzeć go na Netflixie, dla fanów mam dobrą wiadomość - została potwierdzona informacja o trzecim sezonie serii.
2. Bodyguard - Coś zupełnie innego, zazwyczaj nie lubię się w takich produkcjach, jednak bardzo się cieszę, że zdecydowałam się go obejrzeć. Serial opowiada o żołnierzu, który powraca z wojny w Afganistanie i zostaje przydzielony jak ochroniarz brytyjskiej minister spraw wewnętrznych. Trzyma niesamowicie w napięciu, momentami wbija w fotel. Serial ma 6 odcinków, przez co się nie nudzi, nie ma niepotrzebnych wątków i każda minuta jest bardzo przemyślana. Ja momentami czułam się jakbym sama przeżywała to, co dzieje się w danej chwili na ekranie. Uważam, że jest to jedna z obowiązkowych pozycji Netflixa.
3. Seria niefortunnych zdarzeń - Czy komuś muszę przedstawiać ten tytuł? Chyba każdy z nas słyszał chociaż raz o książce czy chociażby filmie z Serii niefortunnych zdarzeń. Ta produkcja zawsze będzie kojarzyć mi się z dzieciństwem, mam do niej ogromny sentyment. Serial opowiada o trójce rodzeństwa, którzy po stracie rodziców trafiają w ręce hrabi Olafa, który chce przejąć ich majątek a dzieci robią wszystko by oswobodzić się z jego rąk. Troszkę obawiałam się, że nic nie przebije świetnej kreacji hrabi Olafa, w którą wcielił się w filmie Jim Carey, jednak Neil Patrick Harris (znany jako Barney z kultowego serialu Jak poznałem waszą matkę) poradził sobie doskonale. Serial jest przesadzony, groteskowy, ale przez to po prostu genialny i jedyny w swoim rodzaju.
4. Przyjaciele z uniwerku - Na ten serial trafiłam zupełnie przypadkiem, gdy z braku laku zaczęłam przeglądać co innego Netflix ma mi do zaoferowania. Do obejrzenia zachęciły mnie dwie rzeczy - po pierwsze długość trwania odcinków, mają zaledwie 30 minut, a ja czasem bardzo lubię obejrzeć coś krótkiego, a po drugie znane mi już twarze, które występowały w innych znanych mi serialach. Głównym wątkiem tego serialu są tajemnice, każdy z przyjaciół ma przed sobą jakąś zatajoną prawdę, której boi się i nie chce wyjawić. Jest to serial komediowy, z dość fajnym poczuciem humoru, bo momentami płakałam ze śmiechu. Nie jest może to rewolucyjna produkcja, o której będzie się mówiło latami, jednak bardzo polecam, na rozluźnienie będzie idealna.
5. The good doctor - Najlepsze zostawiłam na koniec. Na pewno każdy z was oglądał chociaż jeden odcinek Dr.Housa - jego twórca zdecydował się na kolejny medyczny serial, tym razem o lekarzu, który podejmuje się pracy w jednym z najlepszych szpitali, jednak choruje on na autyzm. Jest to serial, który nie przyjął się tak dobrze, jak Dr.House, a szkoda. Oprócz niezwykle trudnych medycznych przypadków poruszane jest wiele współczesnych problemów takich jak rasizm, molestowanie w pracy czy też homoseksualizm i to, że dokładnie tak jak w życiu codziennym - nie wszystko kończy się happy endem. Postać głównego bohatera od razu bardzo mnie urzekła i szczerze mówiąc - po prostu skradła moje serce. Jestem pewna, że jeśli dacie się namówić na obejrzenie tego serialu to nawet najtwardszym osobom nie raz, i nie dwa w oku zakręci się łezka. Bez wątpienia można się wzruszyć i bardzo przywiązać się do głównych bohaterów i mocno im kibicować. Niestety serial nie jest dostępny na netflixie, ale emitowany jest w każdy czwartek na antenie TVP2.
PORADNIK ZDJĘCIOWY: 5 rad jak ulepszyć zdjęcia
Hej kochani,
Dziś przychodzę do was z serią poradnikową. Wiele razy prosiliście mnie o rady jak zrobić dobre zdjęcie. Może nie jestem osobą, która powinna uczyć kogoś fotografii, ponieważ jestem samoukiem, ale wypracowałam sobie już pewien sposób robienia zdjęć (co nie znaczy, że nie eksperymentuję! Fotografia to ciągła nauka i ciągłe udoskonalanie. Moim zdaniem tylko osoba, która się nie rozwija nie eksperymentuje w tej dziedzinie) i ciesze się, że tak bardzo przypadł wam on do gustu. Większość z was pewnie nie wie, że zanim zaczęłam swoją przygodę z blogiem zajmowałam się fotografią modową. Robiłam edytoriale modowe i pracowałam z najlepszymi agencjami modelingowymi. Nie jest to żadnego rodzaju przechwalanie, ale chce wam pokazać, że fotografia jest ze mną od dawna i podejrzewam, że zostanie na zawsze, bo to coś, co daje mi ogromną radość i jest sposobem na wyrażenie siebie. Może dlatego podchodzę do niej bardzo emocjonalnie i staram się wkładać w każde zdjęcie 100% serca. Tyle tytułem wstępu - zapraszam na dalszą część posta, gdzie postaram się przybliżyć wam moje podstawowe zasady, których trzymam się przy robieniu zdjęć.
1. Może jest to oczywista oczywistość, ale ja jestem ogromną fanką światła zastanego. Unikam jak ognia zdjęć, które są robione przy oświetleniu, wyglądają one dużo dużo gorzej niż te, które możemy uzyskać dzięki dziennemu światłu. Nie tylko jakość zdjęcia jest dużo gorsza, ale również kolory są dużo mniej realistyczne. Jeśli jednak nie macie wyjścia to zawsze wybierajcie miejsca, w których światło jest w neutralnym kolorze. Połowa sukcesu to dobre oświetlenie. Zróbcie eksperyment - spróbujcie zrobić identyczne zdjęcie w kilku różnych światłach (może być to selfie, może być to flatlay) i zobaczycie jak ogromną różnicę zauważycie w zdjęciu, które jest odpowiednio doświetlone a tym któremu tego światła brakuje. Oczywiście są sytuacje, gdy niestety nie mamy na to wpływu - osobiście nie używam lampy, nigdy nawet nie używałam blendy, próbowałam zawsze działać z ustawieniami bądź po prostu odpuszczałam. Jednak od pewnego czasu z pomocą przychodzi nam Lightroom, jest to mój święty gral i nie wyobrażam sobie pracy bez niego. To on w wielu przypadkach uratował mi zdjęcie, które dawno spisałam na straty. Więc jeśli jesteście osobami, które wiążą jakąś tam swoją przyszłość z mediami społecznościowymi to waszym numerem jeden, w które musicie, po prostu MUSICIE się zaopatrzyć jest Lightroom. Zapewne zrodzą się teraz pytania - ale jak się go nauczyć? jak go ogarnąć? Pierwszy raz lightrooma użyłam jakieś 7-8 miesięcy temu i gdy tylko go zainstalowałam w moich oczach pojawił się jeden wielki znak zapytania, czułam się zgubiona, nie wiedziałam nawet jak załadować tam zdjęcie. I zdziwię was moi kochani bądź nie ale pierwsze co przyszło mi na myśl to wpisałam to po prostu w google i w ciągu kilku sekund udało mi się wgrać zdjęcie. Później metodą prób i błędów zaczęłam uczyć się go sama, jeśli czegoś nie byłam pewna to próbowałam odnaleźć poradnik, chociażby na youtube. Dlatego moim zdaniem nie potrzebujecie na dzień dobry kursu lightrooma, nie szukajcie wymówek, tylko zwyczajnie poświęćcie mu godzinę dziennie i jestem pewna, że po miesiącu ogarniecie go na tyle ile potrzebujecie.
3. Zwracaj uwagę na szczegóły. Czasami taka najmniejsza wtopa potrafi zepsuć zdjęcie, przez co potem musicie siedzieć w photoshopie godzinami. Wystająca metka, mistrzowie drugiego planu i inne tego typu historie znam niestety z autopsji. Mówiąc o szczegółach mam tu na myśli również, aby cała kompozycja była spójna i zgrana. Gdy fotografujemy outfit - aby tło współgrało kolorystycznie i stylistycznie do outfitu, gdy robicie zdjęcie produktu - aby był dobrze wyeksponowany i nie był przytłoczony przez inne rzeczy. Pamiętajcie również o tym, że jeśli fotografujecie telefonem, aby przed zrobieniem zdjęcia przetrzeć ekran. Ja robię to za każdym razem, niestety na obiektywie zbiera się cały możliwy kurz, a potem zdjęcie wygląda jakby było za mgłą.
4. Inspiruj się, planuj, działaj. Ja, zanim zrobię jakikolwiek zdjęcie w głowie tworzę sobie cały scenariusz jak zdjęcie ma wyglądać. Przeglądam instagrama, szukam inspiracji, czy to na instagramie, czy na pinterescie a może w gazecie, rozglądam się za odpowiednim miejscem, wiem mniej więcej jaki kadr chciałabym złapać. Sama mieszkam w Warszawie więc często też chodzę po niej w poszukiwaniu fajnych miejscówek na zdjęcia, dzięki temu udało mi się znaleźć wiele wspaniałych miejsc, o których totalnie nie miałam pojęcia. To bardzo pomaga mi w późniejszym planowaniu. Pamiętajcie również o tym, żeby się inspirować, a nie całkowicie zżynać czyjś pomysł, niestety istnieje bardzo cienka granica pomiędzy tymi dwoma słowami.
5. I na sam koniec, może to dość trywialne co powiem, ale sprawdza się to w 100% - bądźcie sobą, róbcie tak jak wy to widzicie, przekazujcie na zdjęciu to co WY chcecie pokazać i nie próbujcie robić to, co w tej chwili modne, jeśli tego nie czujecie. Powiem wam z doświadczenia, że kilka razy próbowałam zmieniać styl przerabiania zdjęć tylko dlatego, że u kogoś bardzo mi się on podobał więc pomyślałam - czemu ja mam nie spróbować? Niestety to nie zdało egzaminu, po chwili porzucałam ten pomysł z racji tego, że zwyczajnie nie czułam, że jest to ze mną spójne. A jeśli tak czułam to wiedziałam prędzej, czy później, że ludzie to zobaczą. Dlatego nie warto kopiować, jeśli chcecie działać w social media a myślę, że chcecie skoro tu jesteście i to czytacie, to musicie wiedzieć, że wasz widz przegląda za pewne setki zdjęć dziennie i wy musicie go zatrzymać czymś wyjątkowym. I nie mówię tutaj o tym, że musicie lecieć na drugą półkulę świata, albo wydać grube miliony, żeby to zdjęcie powstało. Po prostu przekażcie tym zdjęcie jakąś historie, dajcie coś od siebie i to na pewno zadziała.
Mam nadzieje, że taki post przypadnie wam do gustu.
Ja dziś się już z wami żegnam,
Buziaki.
Krzecza